Dzisiaj miała miejsce mała, poranna rewolucja. Zamiast tulić moje maleństwo w ciepłej pościeli, musiałam się zebrać, wziąć Malucha i Jego Tatę i pojechać do szpitala. Nie, nie stało się nic złego. Ot, zwykłe pobranie krwi do kontroli u endokrynologa. Niby mała sprawa, a tyle zamieszania. Bo trzeba jechać właśnie tam. Bo trzeba zdążyć przed 9.00. A właśnie wtedy Antek jest półśpiochem połykającym moją pierś. Bo to niedaleko, ale jazda tramwajem wymaga przesiadki i kombinowania z przejściem podziemnym. Bo w szpitalu położniczym, przychodnia mieści się na pierwszym piętrze. Winda dostępna tylko dla pacjentów pod opieką personelu. A i tak wcześniej trzeba pokonać 15 schodków bez windy, żeby dostać się do środka.
Kiedy więc Antek z Tatą jeździli sobie powolutku w okolicach szpitala (w celu uśpienia tego pierwszego), ja pobiegłam na górę... I tak mi się dziwnie zrobiło... W poczekalni pełno kobiet z mniejszymi, lub większymi brzuszkami, czekało na wizytę u lekarza. A ja taka bezbrzuszkowa. Dziwne uczucie. Przecież jeszcze tak niedawno to ja spędzałam godziny na niewygodnych krzesełkach. To ja z niecierpliwością i lekkim strachem czekałam, aż usłyszę, że wszystko jest w porządku. Siedziałam sobie, a w moim brzuchu pewien malec fikał koziołki, albo delikatnie pukał, żebym nie zapomniała, że jest nas dwoje...
I tak jakoś pusto mi się zrobiło. Fajnie, że Antoś jest już z nami. Fajnie, że rośnie, jak na drożdżach. Ale szczerze mówiąc brak mi Go tam, w środku... I trochę mi żal, że to tak szybko minęło. Zwłaszcza, że te 9 miesięcy nie było takie, jak być powinno... Wszystkie marzenia o tym, jak to będzie cudownie, gdy będę w ciąży trafił szlag... Inne emocje przytłumiły radość oczekiwania... Różne trudne wydarzenia przeszkodziły w tych, jakże słodkich przygotowaniach...
Prawdę mówiąc wcale nie trochę, ale cholernie mi żal, że tak to się ułożyło... Żal mi tych, w pewnym sensie zmarnowanych, 9 miesięcy... Niestety, czasu nie można cofnąć... Mogę tylko pogratulować innym Mamom, że u nich było lepiej i podpowiedzieć wszystkim przy nadziei: cieszcie się dziewczyny, ile sił... Szalejcie z miłości i radości, tego nikt Wam nie odbierze, a Wy będziecie mieć przecudowne wspomnienia na całe życie...
ale przecież możesz postarać się o drugie:)i znowu 9 miesięcy przed toba, napewno już nie będzie ci pusto:)
OdpowiedzUsuńWiesz, ja też tego zazdroszczę innym kobietom ... tego radosnego, błogiego oczekiwania ... najważniejsze, że teraz jest szansa na lepsze wspomnienia na przyszłość ;-)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że jak urodziłam Kubusia to miałam podobne odczucia - że jak to już po wszystkim? Raz czy dwa razy w życiu jest się w ciąży (przeciętnie;) i ten niepełny rok tak szybko mija. Później kładłam małego na swoim brzuszku i mierzyłam, ile miejsca, by mi w zajął, gdybym go upchała znów do środka.
OdpowiedzUsuńGłowa do góry, teraz masz go cały czas przy sobie :) A w ogóle to ślicznie wyglądałaś w ciąży - super zdjęcie!
J mam na to rade, jak tylko lekarz pozwoli robimy jak najszybszy transfer następnego mrozniaka.
OdpowiedzUsuńchce dziewczynke
Podobno wiele matek ma takie odczucia i brakuje im np. kopania dziecka w brzuchu... ;)
OdpowiedzUsuńPytałam o laktator, bo ja mam avent i aby mleko zaczął ściągać należy troszkę odczekać- na początku się denerwowałam, że nie działa i byłam gotowa jechać z reklamacja:D
OdpowiedzUsuń