poniedziałek, 19 września 2011

Chrzcin nie będzie...



Wiedziałam, że będą problemy, ale nie przypuszczałam, że z każdej strony.
Problem pierwszy - Kościół.
Nawet nie próbowałam w swojej parafii, bo robili już cyrki przy chrzcie siostrzeńca, a moja siostra mniej grzeszna (znaczy: tylko bez ślubu). Zadzwoniłam więc od razu tam, gdzie w końcu ochrzcili Mateusza.
I szybko pożałowałam.

- A dlaczego nie w swojej parafii?
- Ponieważ mamy tylko ślub cywilny.
- A dlaczego nie kościelny?
- Ponieważ to nie możliwe, mąż jest rozwodnikiem.
- A WIE PANI, ŻE TO PIERWSZA ŻONA JEST PRAWOWITĄ MAŁŻONKĄ, A PANI TYLKO GRZECHEM JEST???!!!!!

Tak, wiem, bo ciągle mi ktoś o tym przypomina. Bo stale wynikają jakieś trudności. Bo nawet babcia i siostra M. nie raz mówiły, że powinien wrócić do pierwszej żony. Nawet, gdy już pojawił się Antek. Nie ważne, że ich związek był chory, że częściej się kłócili niż rozmawiali itd. Łączy ich tylko przeszłość, bo ani dzieci, ani majątku się nie dorobili. Ale Ona jest prawowita, bo przed księdzem.

Jak zwykle skończyło się na moich łzach. Bo jednak chciałabym być tą pierwszą, jedyną, przed Bogiem. Ale świadomie z tego zrezygnowałam, dla miłości. Tylko wciąż boli, gdy słyszę, że jestem najgorszym złem.

Ale nie o tym miało być. Po tym cudownym wykładzie, stwierdziłam, że skoro M. nie zdecydował się na unieważnienie tamtego małżeństwa, to niech sam wysłuchuje miłych pogadanek. I co? Poszedł do naszej parafii i.... z miejsca chrzest załatwiony. Może dlatego, że jest łysy, wysoki i zaczął od małego ataku. A może dlatego, że jest facetem?

Szkoda tylko, że w tej całej zabawie zapomina się o dziecku, a to Jego pierwszy sakrament.... Cóż....

Udało się załatwić sprawę najważniejszą, ale po uroczystości wypadałoby zaprosić gości na poczęstunek. A w zasadzie na obiad, bo msza kończy się przed 14. I tu kolejny problem. Na restaurację nas nie stać. Nie ma opcji, żebym wydała 1000zł na obiad dla 16 osób (tyle mniej więcej wyjdzie, mniej nie da rady, bo to tylko najbliższa rodzina: mamy, babcie, rodzeństwo, chrzestni). Mieszkanie, które wynajmujemy ma tylko 25m., a kuchnia jest jednocześnie przedpokojem. Nie dość, że goście się nie pomieszczą, to nie ma, gdzie przygotować jedzenia. Jedyne wyjście - mieszkanie teściowej, tam też mieli nocować ojciec chrzestny z rodziną (teściowa ma 3 pokoje, 63m., więc warunki super). Tyle tylko, że kot jest ważniejszy.
Nie mam nic do zwierząt, uważam, że trzeba im pomagać i w ogóle. Ale przede wszystkim trzeba myśleć. Tymczasem siostra M. (która ma swoją rodzinę i nie mieszka z mamą) postanowiła wcisnąć jej kota. Dosłownie wcisnąć, bo mama M. kotów nie lubi i kota nie chciała. Ale wzięła. Małego kociaka - znajdę. Wszystko pięknie, jestem jak najbardziej za. Tyle, że może nie w chwili, kiedy w rodzinie pojawia się maciupeńkie dziecko? Cholera wie skąd jest ten kociak, badany nie był (no bo to koszt), nie wiadomo, czy ma jakieś robale, albo inne świństwa. I choć to pewnie fajny kociak jest, to jestem wściekła. Chrzcin u teściowej nie urządzimy (bo to za krótki okres czasu i nie wiadomo co i jak ze zdrowiem kota, a więc jakie stanowi niebezpieczeństwo dla Antka i żony chrzestnego), chrzestny spać tam nie może, bo ma żonę w ciąży, więc narażać Jej nie zamierzam. A i teściowej do dziecka na razie nie dopuszczę, więc pewnie się obrazi. I już nie mam najmniejszej ochoty na urządzanie dziecku chrzcin...
Bo kot...

Ps. Nie jestem kościelną maniaczką, ale chrzest jest dla mnie czymś naturalnym. Żeby było zabawniej ojcem chrzestnym miał być wieloletni przyjaciel M., który nagle przyjacielem być przestał. Nowy chrzestny mieszka w górach, więc termin jest ustawiany pod niego i jego żonę (wiadomo - ciążowe ograniczenia), dlatego nie przekładamy na inny miesiąc.

19 komentarzy:

  1. Takie to nasze polskie realia, nie masz kasy - nie masz nic. Brutalne ale prawdziwe. Chrzest jest najważniejszy, a najbliższe osoby powinny to zrozumieć (choć wiem, że powinny to też określenie zależne od podejścia do sprawy tych osób).Przykre to jednak, że nie można liczyć na najbliższą rodzinę, szczególnie że macie ten komfort mieszkania w tym samym mieście (niektórzy - czyt. ja bardzo tego zazdroszczą).
    Wiesz ... chrzciny to dopiero początek ... my teraz jesteśmy już w temacie pierwszych urodzin i powtarza nam się problem lokalowy jak z chrzcinami - no ale sorry, drugi raz imprezy w lokalu robić nie będę, a podobnie jak Ty nie jestem w stanie pomieścić wszystkich gości w tym samym czasie.
    A na następny raz - związany z takimi kościelnymi sprawami - bez żadnego "ale" wysłałabym Twojego męża. Myślę, że tak chyba byłoby najlepiej.
    Trzymaj się cieplutko - to kiedy chrzcicie Antośka?

    OdpowiedzUsuń
  2. Anten nawet bez chrztu arcy słodki:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Z rodziną najlepiej na zdjęciu...I powiedzenie to sprawdza się jak cholera. niestety. Uszy do góry, jak nie teraz, to później na pewno malucha ochrzcicie. mój synek był chrzczony w wieku 9 miesięcy, córeczka ma już 5 miesięcy, a termin chrztu nawet w przybliżeniu nie określony. Ochrzcimy ją na pewno, ale nic na silę. Przyjdzie na wszystko czas.

    OdpowiedzUsuń
  4. przykre że macie takie problemy, trzymam kciuki żeby wszystko się wyprostowało

    OdpowiedzUsuń
  5. ech, ręce opadają, nie ma się co zarzynać, może jeszcze inna parafia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że to zależy od parafii. Popróbuj w różnych. Najlepiej spróbuj w jakiejś parafii, w której nie ma księży, tylko są zakonnicy. Oni są bardziej ludzcy (do zakonu idzie się tylko z powołania, podczas gdy na księdza można iść z różnych powodów). W Warszawie polecam Dominikanów. Powiedz, że chcesz, by Twoje dziecko zostało ochrzczone i że nie powinno "cierpieć" przez bycie wyłączonym z możliwości otrzymania chrztu tylko dlatego że jego rodzice nie mają ślubu kościelnego. W końcu dziecko jest niewinne i to nie jego wina.

    Dobrze by było, gdybyś mogła powiedzieć, że chodzisz do kościoła co niedzielę (muszą wiedzieć, że się starasz zachowywać jak pobożna katoliczka, nawet jeżeli nie możesz wziąć ślubu kościelnego; inaczej mogą Ci powiedzieć, że skoro nie starasz się należeć do wspólnoty Kościoła, tzn. że nie powinnaś oczekiwać, że Twoje dziecko zostanie do niej włączone automatycznie).

    Jeżeli to nie wypali, to możesz sama ochrzcić dziecko. Każdy ochrzczony chrześcijanin może w szczególnych wypadkach sam ochrzcić dziecko. Myślę, że jeżeli księża odmówią Ci tego bezwarunkowo, to byłabyś moralnie usprawiedliwiona, gdybyś zrobiła to osobiście. Wystarczy żebyś zdobyła trochę wody święconej. Tyle że nie będziesz miała aktu chrztu...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach, nie doczytałam. Ważne, że się udało załatwić. A co do "imprezy", to faktycznie najsensowniej chyba w restauracji, bo najmniej kłopotu i sporo miejsca. Tyle że to jednak drogo wychodzi. Mam nadzieję, że jakoś Wam się uda coś wykombinować. Może znajdźcie jakąś małą knajpkę za miastem, wyjdzie taniej. Mnie przerażają koszty mojego przyszłego wesela. Po prostu wszystko jest takie drogie, że nie wiem, jak my za to zapłacimy. Najgorsze, że wciąż nie pracuję i praktycznie za nic nie mogę zapłacić sama... :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Sol, to jest fragment rozmowy z Franciszkanami :/ Niestety pod Łodzią ceny nie są wcale niższe niż u nas, więc takie kombinowanie nie ma sensu.
    Mnie przerażają koszty wesela. Dlatego miałam tylko skromne przyjęcie - za 60 osób zapłaciliśmy 2300 zł. Teraz byśmy zrobili tam chrzciny, ale ten lokal już nie istnieje, niestety...
    A Tobie współczuję wydatków...


    Chrzest oczywiście się odbędzie, najprawdopodobniej 2 lub 16 października, ale co się nerwów najadłam, to moje :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Skąd ja to znam.
    Nasz Adaś ma 20 miesięcy i do dzisiaj nie ma Chrztu i tak sobie pomyślałam,że może pozostawię ten wybór jemu? Jak będzie miał 18 lat zrobi sobie 3 w 1 :)
    Ja mam ten sam problem. Brak ślubu kościelnego,ale dodatkowo brak chrzestnych. Mówiłam,że chcę tylko pro forma na papierku znaczy,ale nikt nie chce się zgodzić bo albo już mają po kilku na łebka lub najzwyczajniej są wygodni i mają to wsio w d....!!!
    Pozdrawiam Magda

    OdpowiedzUsuń
  10. wrrr;/ jak to słysze lub czytam to az mnie sie nie dobrze robi, kosciol niestety od zawsze robił problemy i bedzie robił, tak maja,
    ja zrobilam chrzestw sobote bez zbednych ceremoni i wielkiej parady popoludniowa msza na 17.00 lekki poczsetunek tlyko dla rodziców i rodziców chrzestnych i spadówa! serio na nic wiecej mi nikogo nie potrzeba bez zbednych prezentów typu moze od razu laptop wieza a na komunie co podaruja dom hehe:d te czasy sa cholernie smieszne ale coz robic....

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja robie chrzciny tylko na 4 osoby. a ksiadz mój sasiad, to nieukrywajacy sie homoseksualista, my obydwojerozwodnicy- luzik
    nie martw sie-ty masz byc szczesliwa i Tewoje dziecko. a rodzina to ty i syn, reszcie jak sie nie podoba - wypadzik

    OdpowiedzUsuń
  12. ręce i cycki opadają! ja po od porodu mam takie przemyślenia, że jak pojawia się dziecko to wszystkim coś odbija. a szczególnie najbliższym...zamiast pomagac i wspierac to często piętrzą problemy. Jeżeli chodzi o to czy pierwsza, czy druga zona...wiem, że nie jest Ci latwo, ale przeciez szczescie jest w zyciu najwazniejsze, a nie jakieś tam chore zasady! Głowa do gory!

    OdpowiedzUsuń
  13. Polska rzeczywistosc! to mnie przeraza...Kosciol zamiast byc otwartym do ludzi (szczegolnie w czasach braku wiary) stwarza niepotrzebne problemy i utrudnia wszystko... mi robili problemy z moim slubem... Powodzenia i cierpliwosci tobie zycze...

    OdpowiedzUsuń
  14. Albo wydaje mi się, albo większy problem jest z miejscem na przyjęcie, niż z samym chrztem, więc nie wiem skąd tyle komentarzy atakujących Kościół.
    Trzymam kciuki, żeby wszystko się udało :)

    OdpowiedzUsuń
  15. masakra: kościół stara sie jak może żeby odsunąc wiernych od siebie... :-/ dobrze ze u nas (uk) troszke bardziej wyrozumiali sa..

    OdpowiedzUsuń
  16. Kurde, próbuj, gdzieś musi się znaleźć mądry ksiądz. Z drugiej strony im też się trochę nie dziwię, bo (sorry), ale na chrzcie pytają, czy w rodzice w wierze wychowają dziecko, a jak sami mają na bakier z przykazaniami, to można przypuszczać, że nie.
    Ale nie ma co, chrzest to podstawa i maleństwu się należy.
    A co do kasy (o której mowa w komentarzach)- kościół to nie tylko zdziercy. Ja za chrzest nie dałam nic, bo Ksiądz stwierdził, że od młodych małżeństw nie bierze. A jak dawałam za ślub, to wrzucił kopertę do szuflady (nawet do niej nie zajrzał) i stwierdził: " Będzie na prąd".

    Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  17. Kurcze, jak nie jedno to drugie - widzę, że problemy naprawdę lubią parami chodzić. To przykre. Na temat Kościoła w Polsce to się nie odzywam, bo mogłabym śmiertelnie urazić sporą rzeszę "wierzących". Mojego brata ochrzcili dopiero bez problemów zakonnicy z Łagiewnik. A nie możesz zmniejszyć liczby gości, choć trochę? Albo znaleźć tańszy lokal? Koszt obiadu zależy od menu jakie wybieracie - ilości i rodzaju. Mieszkasz w Łodzi, w jakim rejonie szukałaś lokalu?

    OdpowiedzUsuń
  18. och Aniu nie masz łatwo :/
    w tym wszystkim masz rację, zapomina się że to jest dzień dla dziecka, to jego święto. Wielu ludzi po prostu nie potrafi pomyśleć o nikim innym niż tylko o sobie - wielka szkoda :/
    życzę Ci żeby jednak wyszło tak jak sobie planujesz i żeby był to piękny dzień :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze są dla mnie bezcenne, dlatego dziękuję za każdy z nich :))